sobota, 20 października 2012

6. Rozdział


Obudziłam się jak zwykle o szóstej trzydzieści, godzina parolu. Dziwnym trafem kiedy chciałam wstać poczułam silny uścisk w okuł talii. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam smacznie śpiącego Horana. Wytężyłam mózg i przypomniałam sobie wczorajsze wydarzenia. Po cichu tak żeby nikogo nie obudzić posnułam się do łazienki.
- Będzie dobrze.- mruknęłam do swojego odbicia i rozpłakałam się. Zjechałam plecami po ścianie, skuliłam nogi. Czemu on znów to zrobił, przecież obiecywał. Starczy tego, muszę się wziąć w garść. Wstałam i przemyłam twarz wodą. Właśnie zdałam sobie sprawę że mam na sobie tylko pidżamę. Westchnęłam, na szafce leżała bluza. Założyłam ją i zaciągnęłam się zapachem zielono-białego okrycia sięgającego mi do pół ud. Mmm... to bluza Nialla. Jakoś tak zrobiło mi się milej jak o nim pomyślałam. Wyszłam z łazienki i zaczęłam skradać się na paluszkach do drzwi. Kiedy już trzymałam klamkę, usłyszałam zaspany głos Hazzy.
- Miranda co ty tu...- przerwałam mu.
- To sen Harry, tylko sen.- modliłam się żeby dalej zasnął.
- Aha.- pogrążył się dalej we śnie. Za drzwiami wypuściłam z płuc z łoskotem powietrze. Snułam się po korytarzu. Wyszłam na błonia. Nad lasem oraz jeziorkiem unosiła się mgła. Rozłożyłam ręce i zmieniłam się w jastrzębia. Wzniosłam się ku niebu. Szybowałam z wiatrem. Zaczęłam porządkować myśli. Nagle ból przeszył mi klatkę piersiową. Nawet nie zauważyłam ja zaczęłam spadać w dół. Byłam niecałe cztery metry nad ziemią. Przybrałam postać człowiek. Chciałam umrzeć, teraz, właśnie w tej chwili.
 
 
- Widział któryś z was dziś rano Midnight?- głos blondyna był przepełniony obawą.
- Nie, a była tu?- zapytał Louis. Niall pokiwał głową na tak. *Może po prostu wyszła rano* przeszło mu przez myśl. Chłopcy wyszli na lekcje. Był pogrążony w rozmyślaniu kiedy przykleiła się do niego ta różowa małpa. Czemu w ogóle był z nią? Chciał zwrócić uwagę Mirandy, ale po co? ty pytania nie dawały mu spokoju. Zawzięcie brnął przepełnionym korytarzem, nawet nie był co dziwne głodny. Wszedł do sali i usiadł na swoim miejscu czekając na Zayna i Liama. Przyszli, rozmawiając na błahe tematy których blondyn nie słuchał.
- Wszystko w porządku?- Liam poklepał go po plecach. Uśmiechnął się lekko ale nie odpowiedział. Ożywił się dopiero kiedy Max wszedł do klasy.
- Max wiesz gdzie jest Miranda?
- Nie, nie widziałem jej od rana.- odpowiedział Wight. Horan zamyślił się.
- Bo wiesz ona wczoraj w nocy przyszła do mnie cała zapłakana.- zaczął ale nie skończył bo przypomniał sobie zapłakaną twarz blondynki. Była tak krucha, wystraszona. Jej ciało samo lgnęło w jego objęcia.
- Nie widziałeś jej na patrolu?- to pytanie zadał Zayn.
- Nie, przecież dyrektor powiedział nam że mamy sobie je odpuścić dopóki przygotowywujemy was na bal i że będą na nie chodzili nauczyciele.- wytłumaczył. Horan nagle zerwał się z miejsca i wybiegł z klasy, a za nim Malik, Payne i Wight. Kiedy go dogonili był przy wyjścia ze szkoły.
- Coś się tak zerwał?- wydyszał Zayn
-Miranda, ona potrzebuje mojej pomocy.- ruszył w dalszy bieg w tylko sobie znanym kierunku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz