piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 9

Bal już niedługo, a mianowicie za tydzień. Jak się dowiedziałam od Max'a oni nic nie ćwiczyli więc dziś postanowiłam podjąć radykalne środki nauczania. Przebrałam się  i wyszłam w umówione miejsce. Mknęłam  w cieniu rzucanym przez ceglane ściany. Nie wiedziałam czy mój pomysł zadziała ale warto spróbować. Uchyliłam ogromne wrota do biblioteki, zaskrzypiały i oznajmiły, że przyszłam. Przy okrągłym stoliku w kącie siedzieli już przyjaciele. Podeszłam do nich i przywitałam się.
- Siemka.
- Hej.- odpowiedzieli chórem.
-Co dziś ćwiczymy?- zapytała Danielle siedząca na kolanach Liama. Och jakie oni mają szczęście są już dwa tygodnie parą.
- No więc co ćwiczymy?- dopytywał się Louis.
- Um... już nie zdążymy was niczego nauczyć więc przekażemy wam wiedzę w inny sposób.- wytłumaczyłam.
- Jest inny sposób nauki?- Harry otworzył ze zdumienia oczy. Zaśmieliśmy się z Max'em i zaczęliśmy im tłumaczyć na czym polega użycie techniki Privanur. Przez cały czas zadawali pytania na temat tego co miało się zaraz stać. Kiedy zapytałam kto pierwszy, żadne się nie zgłosiło więc zaproponowałam Louis'a. Brunet trochę się obawiał ale wykonał wszystko o co go poprosiłam. Usiadł po turecku na podłodze i oczyścił umysł, ja też usiadłam i w otoczeniu kadzidełek o zapachu tygrysiej lilii zaczęłam szeptać formułkę. Zamknęłam oczy dla lepszego skupienia oraz zaciągnęłam się porządnie dymem kadzidełek. Uchyliłam powieki aby zobaczyć czy już. Złoto-białe nitki "wychodziły" z mojej wyciągniętej do Louis'a ręki i gęsto go otaczały.
- Prive-Privanur.- powiedziałam na tyle głośni że wszyscy usłyszeli. Nici zostały "wchłonięte" przez ciało Tomlinson'a. Gdy to się stało chłopak otworzył oczy, ale był trochę skołowany.
- I po krzyku.- powiedziałam- to cała filozofia tej nauki.
- To nie mogliście tak od razu?- zapytała z wyrzutem Alex
- Myśleliśmy iż się wyrobimy z nauką ale wystąpiły komplikacje.- Max na mnie spojrzał. Westchnęłam i zaczęłam przekazywać dalej wiedzę. Zajęło nam to jakieś pół godziny może godzinę bo skończyły się kadzidełka i trzeba było po nie iść do mojego pokoju. Później poszliśmy na obiad do stołówki, było miło do puki nie przyszła do mnie paczka z Koizesoe. Drżącą ręką otworzyłam pudło.
- Koizesoe?- Zayn zrobił dziwną minę.
- Tak, to zamek w którym odbywają się bale.- wyjaśniliśmy. Niall spojrzał mi przez ramie i wyciągnął suknię.
- Przymierz.- poprosił tak ślicznie się uśmiechając że przez chwile zatraciłam się w tym, a te jego niebieskie oczy wcale mi nie pomagały. Horan był taki przystojny i nie dziwiłam się iż wiele dziewczyn za nim wzdycha. Z rozmyślań nad blondynem wyrwał mnie Hazza.
- To przebierzesz się czy dalej będziesz się ślinić na widok Nialler'a?
- Już.- szepnęłam i zwiałam do szatni z ogromnym rumieńcem uprzedni biorąc buty i maskę. Powoli ubrałam sukienkę, buty, związałam włosy w luźnego koka i założyłam maskę. Wzięłam głęboki oddech.
- I jak?- zapytałam wychodząc. Max się uśmiechną, Bambi pokazała kciuki w górę, Liam uznał że wyglądam naprawdę ładnie, Harry też, Zayn powiedział tylko "zarąbiście", Louis zaraz zaczął skakać w okół mnie i mówić mi komplementy ale dostał w łeb od Harr'ego.
- A Eleanor?
- El kocham, a Mirandzie mówię tylko komplementy.- pokazał mu język na co wszyscy się zaśmialiśmy. Powoli podniosłam wzrok na Horan'a, a on stał nic nie mówiąc.
- Te Romeo obudź się.- Zayn i Alex zaczęli mu machać przed oczami.
- Zawiesił się.- skwitowała jego zachowanie Alex.
- No to Midnight bądź jego księżniczką i daj mu buzi żeby się obudził.- Bambi popchnęła mnie na niego, a że byłam w wysokich obcasach to się zachwiałam. Zaliczyła bym naprawdę piękną i majestatyczną jak lwia skała z Króla law glebę ale w locie złapał mnie Niall.
- Dziękuję.- szepnęłam i spojrzałam mu głęboko w oczy. Tak jakoś zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Nasze usta już prawie się stykały, zatrzymał się jakieś dwa centymetry od moich warg a ja tylko się uśmiechnęłam. Jego usta smakowały mi ostrą posypką do kurczaka z Nando's.

wtorek, 27 listopada 2012

Rozdział 8

* oczami Mirandy, tydzień później*
Da jej jego. Nie mogę na to pozwolić. Zaczęła szarpał za łańcuchy, bolała mnie jeszcze ta rana ale bywało gorzej. Już prawie oswobodziłam prawą rękę. No rzesz w takim momencie zachciało jej się tu przychodzić. 
- Rebella cóż za niespodzianka.- mój entuzjazm w głosie był powalający -.-
- Oh nie ciesz się tak bardzo.- odgryzła się. Podeszła do mnie na wyciągnięcie ręki.- Powiedz mi, jeśli już masz umrzeć, po co szukasz Katedry Ponurego Kosiarza?
- Niech cie ten pusty blond łeb nie boli.
- Cicho odmieńcu, nie wysławiaj się tak do największej czarownicy północy.- wybuchła aż jej włosy zaczęły unosić się w powietrzu. Wyglądała jak prawdziwa czarownica tylko brodawek jej brakowało.
- Rebella ale masz na czole pryszcza.- zaczęłam się śmiać. Pisnęła i wybiegła jak poparzona. Jak mam tu skonać to przynajmniej się pośmieje. Znów usłyszałam kroki, ale teraz inne. Do lochu weszła blondynka, widać ze farbowana, z toną make-up'u na twarzy i rzęsami do czoła. 
- Rebella czemu ona żyje?- głos miała suchy.
- Może się przydać.- dobiegł do nas głos Rebelli zza drzwi.- Szuka Katedry.
- Nie wtrącaj się ptasi móżdżku!- warknęłam.
- Przestań warczeć kundlu bo zaraz cię zabije.- zacisnęła swoje wymalowane pazury na mojej szyi.
- Oj biedna Serrela, wiesz ze do puki żyję będę cię ścigać.- wycharczałam.
- I właśnie teraz twój żywot się skończy.- chciała mnie zabić ale Rebella jej przeszkodziła.
- Serrela przyszli po nią.- wykrzyknęła, czułam iż zemdleje. Ostatnie co zobaczyłam to kłęby dymu. 
Zupełnie nie wiem co się ze mną działo, ale obudziłam się we własnym łóżku. Dotknęłam klatki piersiowej. Zabandażowana. Podniosłam się na łokciach, z drugiej strony pokoju siedzieli wszyscy moi przyjaciele rozmawiając o czymś w ciszy. Zwlekłam się z łóżka i przyznałam się sama sobie iż czuję się o wiele lepiej. Owinęłam się kołdrą i podeszłam do nich. 
- O czym rozmawiacie.- wyszeptałam. Max i Niall błyskawicznie zareagowali.
- Midnight obudziłaś się!- zaczęli mnie przytulać, każdy po kolei. 
- Bo mnie udusicie.
- Nawet nie wiesz jak się martwiliśmy!- zaczęła się bulwersować Bambi. Rozmawialiśmy z dobrą godzinę. Później ubrałam się z małą pomocą dziewczyn i z eskortą w postaci Horana poszłam do dyrektora.
- Miranda bo ja muszę ci coś powiedzieć.- zaczął kiedy byliśmy już przy drzwiach do sekretariatu.
- Jak wyjdę, dobrze?- zapytałam a on skinął głową. Weszłam do gabinetu i usiadłam na miękkim fotelu.
- Chciał mnie pan widzieć?
- Miranda już lepiej się czujesz jak widzę, więc kto to by?- jak zawsze nie owijał w bawełnę.
- Czarownice Północy, Rebella i Serrela.
- Widziałaś ich twarze?- zapytał Musiałam skłamać, nie chciałam wywoływać paniki.
- Niestety nie.
- Możesz iść, pilnuj się.- wyszłam i wróciła z Niallerem do pokoju.

czwartek, 22 listopada 2012

Rozdział 7

*Narrator*

Spadła w krzewy. Przez ból nie mogła logicznie myśleć. Oddech był teraz dla młodej zmiennokształtnej najgorszą torturą. Znała już tą truciznę, którą był nasączony grot strzały. Od niej zmarła jej babcia. Do dziś dnia pamięta zapach unoszący się w około tamtych zdarzeń. Jaśmin.

Nie zważając na ból wysiliła mózg i spróbowała ściągnąć Max'a myślami. Sama nie wiedziała czemu za miast jej najlepszego przyjaciela zaczęła ściągać Horana. Ostatnie co zarejestrowały jej zamglone z cierpienia oczy to czarny cień szybko się zbliżający.

Kiedy dotarł na miejsce zobaczył tylko czerwoną trawę. Krzyczał jej imię w przestrzeń choć łzy mu w tym przeszkadzały. Pozostali pomagali i również szukali. Żadne z nich nie dopuszczało do siebie najgorszego scenariusza. Próby odszukania Midnight nic nie dały, zapadła się pod ziemię. Zdrowy rozsądek kazał im wracać i powiadomić dyrektora ale Horan wpadł w amok złości. Mało co nie doszło do kolejnej tragedii. Wszyscy wrócili do szkoły biegiem. Dyrektor zarządził natychmiastowe poszukiwania. Max zmienił się w wilka, Danielle szukała jakichkolwiek śladów a Liam, Niall, Harry, Zayn, Louis i Bambi pomagali jak umieli.

Minął dzień od zniknięcia Mirandy. Która właśnie budziła się do życia. Wisiała na ścianie w lochu, nadgarstki miała spięte metalowymi kajdanami. Wszystko ja bolało, nie lubiła ciemności więc spróbowała zmienić oczy na kocie. Nie udało jej się, za to przysporzyła sobie jeszcze więcej bólu.
- Obudziłaś się.- głos znała, choć nie wiedziała czyj jest. - Jasminum sambac i Jasminum ×stephanense dają w połączeniu ciekawą truciznę ale co ja ci będę tłumaczyć, ty już ją znsz.
- Morderca.- splunęła krwią.
- Dziękuję za komplement.- śmiech odbił się od zimnego muru. Odległość między nimi zmniejszyła się do kilku metrów. Miranda dobrze wiedziała że jest skazana na łaskę tego Mordercy.

- Musimy jej szukać.- Niall chodził po pokoju.
- Nialler szukamy jej ale zrozum, że nie jest takie proste.- westchną Max.
- Las jest ogromny, mieszkają w nim przeróżne magiczne stworzenia.- tłumaczyła Danielle.
- To czemu nie po prośmy ich o pomoc?!- kolejny krzyk Horana.
- Nie są zbyt miło nastawione, przynajmniej do nas.- oznajmił Max.- Tylko Midnight potrafiła z nimi rozmawiać.
- Zróbmy własną akcję poszukiwawczą!- zaproponował Zayn.
- Świetny pomysł.- uśmiechnął się Harry.
- Racja, to dobry pomysł.- skwitował Liam. Zabrali się za przygotowania. Mapy, plecaki, kompasy, jedzenie i woda. Postanowili nie wracać póki jej nie znajdą.
 
Kolejny dzień. Miranda czuła się słabo. Traciła kontakt ze światem, wiedziała że umrze. Była tego pewna.
- Powiedz mi Rebella co ci da moja śmierć?- mruknęła w ciemność.
- Da mi Jego, po drugie byłaś zbyt blisko.
- Blisko czego?
- Nie udawaj, że nie próbujesz odnaleźć Katedry Ponurego Kosiarza.

sobota, 20 października 2012

6. Rozdział


Obudziłam się jak zwykle o szóstej trzydzieści, godzina parolu. Dziwnym trafem kiedy chciałam wstać poczułam silny uścisk w okuł talii. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam smacznie śpiącego Horana. Wytężyłam mózg i przypomniałam sobie wczorajsze wydarzenia. Po cichu tak żeby nikogo nie obudzić posnułam się do łazienki.
- Będzie dobrze.- mruknęłam do swojego odbicia i rozpłakałam się. Zjechałam plecami po ścianie, skuliłam nogi. Czemu on znów to zrobił, przecież obiecywał. Starczy tego, muszę się wziąć w garść. Wstałam i przemyłam twarz wodą. Właśnie zdałam sobie sprawę że mam na sobie tylko pidżamę. Westchnęłam, na szafce leżała bluza. Założyłam ją i zaciągnęłam się zapachem zielono-białego okrycia sięgającego mi do pół ud. Mmm... to bluza Nialla. Jakoś tak zrobiło mi się milej jak o nim pomyślałam. Wyszłam z łazienki i zaczęłam skradać się na paluszkach do drzwi. Kiedy już trzymałam klamkę, usłyszałam zaspany głos Hazzy.
- Miranda co ty tu...- przerwałam mu.
- To sen Harry, tylko sen.- modliłam się żeby dalej zasnął.
- Aha.- pogrążył się dalej we śnie. Za drzwiami wypuściłam z płuc z łoskotem powietrze. Snułam się po korytarzu. Wyszłam na błonia. Nad lasem oraz jeziorkiem unosiła się mgła. Rozłożyłam ręce i zmieniłam się w jastrzębia. Wzniosłam się ku niebu. Szybowałam z wiatrem. Zaczęłam porządkować myśli. Nagle ból przeszył mi klatkę piersiową. Nawet nie zauważyłam ja zaczęłam spadać w dół. Byłam niecałe cztery metry nad ziemią. Przybrałam postać człowiek. Chciałam umrzeć, teraz, właśnie w tej chwili.
 
 
- Widział któryś z was dziś rano Midnight?- głos blondyna był przepełniony obawą.
- Nie, a była tu?- zapytał Louis. Niall pokiwał głową na tak. *Może po prostu wyszła rano* przeszło mu przez myśl. Chłopcy wyszli na lekcje. Był pogrążony w rozmyślaniu kiedy przykleiła się do niego ta różowa małpa. Czemu w ogóle był z nią? Chciał zwrócić uwagę Mirandy, ale po co? ty pytania nie dawały mu spokoju. Zawzięcie brnął przepełnionym korytarzem, nawet nie był co dziwne głodny. Wszedł do sali i usiadł na swoim miejscu czekając na Zayna i Liama. Przyszli, rozmawiając na błahe tematy których blondyn nie słuchał.
- Wszystko w porządku?- Liam poklepał go po plecach. Uśmiechnął się lekko ale nie odpowiedział. Ożywił się dopiero kiedy Max wszedł do klasy.
- Max wiesz gdzie jest Miranda?
- Nie, nie widziałem jej od rana.- odpowiedział Wight. Horan zamyślił się.
- Bo wiesz ona wczoraj w nocy przyszła do mnie cała zapłakana.- zaczął ale nie skończył bo przypomniał sobie zapłakaną twarz blondynki. Była tak krucha, wystraszona. Jej ciało samo lgnęło w jego objęcia.
- Nie widziałeś jej na patrolu?- to pytanie zadał Zayn.
- Nie, przecież dyrektor powiedział nam że mamy sobie je odpuścić dopóki przygotowywujemy was na bal i że będą na nie chodzili nauczyciele.- wytłumaczył. Horan nagle zerwał się z miejsca i wybiegł z klasy, a za nim Malik, Payne i Wight. Kiedy go dogonili był przy wyjścia ze szkoły.
- Coś się tak zerwał?- wydyszał Zayn
-Miranda, ona potrzebuje mojej pomocy.- ruszył w dalszy bieg w tylko sobie znanym kierunku.

poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział 5

 
Rano lekcje i obiad, a później ćwiczenia. Tak w kółko przez tydzień. Właśnie wpadłam do biblioteki gdzie zawsze się spotykaliśmy. Zapomniałam dodać iż Zayn idzie z Bambie, Liam odważył sie (za moją namową) zaprosić Danielle, Louis wybrał Eleanour a Niall Holly. To tak blond pinda z rocznika Horana.
- Dziewczyny dziś przyszły suknie i maski.- oznajmiłam z entuzjazmem. Wszystkie aż podskoczyły, tylko Holly kleiła się do Nialla. Trochę to wkurzające! No bo, no bo on nic nie robi a to taka pusta pinda, że aż bolą oczy.
- To gdzie są nasze kiecki!- wyszczerzyła się Alex.
- Amm są w przebieralni.- poszłam przodem. Jak na komendę ruszyli za mną.
- Midnight co ty taka jakaś dziwna?- zapytała Danielle.
- Dziwna? Wydaje ci się.- zaprzeczyłam.
- No, jesteś zazdrosna.- szurnęła mnie El.
- Nie!- zdenerwowałam się.
- Tak i to o naszego Niallera.- zaśmiała się Alex.
- Dobra koniec i nie, nie jestem zazdrosna.- dopowiedziałam. Dalej poszliśmy w ciszy. No ja szłam w ciszy bo reszta coś pomiędzy sobą szeptała, ale kiedy sie odwracałam zawsze cichli. Nawet Max był z nimi w zmowie. Ugh czuję że coś się kroi. W końcu doszliśmy do szatni. Podałam dziewczynom pakunki dość sporej wielkości, a sama wsiadłam pod ścianą. Chłopcy zawzięcie o czymś dyskutowali więc się nie wtrącałam. Po piętnastu minutach wyszły.
Alex-  maska i sukienka, buty
Danielle- maska i sukienka, buty
Eleanour- maska i sukienka, buty
Holly- maska i sukienka, buty
Chłopcy byli zachwyceni jak i wszyscy.
- A JJ ty się nie przebierasz?- zapytała Bambie.
- Nie moja sukienka jeszcze nie przyszła.- wytłumaczyłam. Dziewczyny już przebranie poszły na sale ćwiczeń. Dziś będzie walc, uch jak ja go nie lubię. Miałam dołączyć do nich ale zatrzymali mnie faceci. Z tego co spostrzegłam nie było Max'a i Niall'a.
- Midnight możemy cię o coś poprosić?- zapytal Li.
- O co?- mój głos zabrzmiał podejrzliwie.
- Bo my byśmy chcieli żebyś umówiła się z Niall'em.- powiedział Hazza. Mimo iż nie został zaproszony na bal towarzyszył nam w próbach.
- Przecież on ma Holly.- mruknęłam i ruszyłam.
- Oni nie są parą, zaprosił ją żebyś była zazdrosna.- wytłumaczył Louis. Zamurowało mnie. On chciał zwrócić moją uwagę zapraszając Ją!
- Niech sam mnie zaprosi a nie wyręcza się wami.- fuchnęłam i weszłam za drewniane drzwi.
Ćwiczyliśmy już drugą godzinę i jak na razie załapali tylko Liam i Danielle.
- I jeszcze raz szybko, szybko, wolno. Szybko, szybko, wolno.- powtarzałam w rytm muzyki.
- Pamiętajcie że to facet prowadzi.- upomniał ich Max. Niestety dopiero o kolejnych dwóch godzinach wszystkim udało się w miarę załapać.
- Spoko nie było najgorzej. Jutro powtórka z rozrywki.- usłyszałam za sobą jęk rozpaczy. Jak ja to lubię.
- Suknie i resztę zostawcie w szatni.- powiedziałam na koniec i wyszłam z Max'em z sali. Zmęczeni posnuliśmy się na kolację. Podzióbałam w zapiekance i wróciłam do pokoju. Prysznic dobrze mi zrobił, zmęczona położyłam się spać ale nie trwało to długo bo obudził mnie silny nacisk na moje usta. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Max'a całującego mnie. Zepchnęłam go z siebie i zanim uciekłam powiedziałam.
- Obiecałeś że to się nie powtórzy.- wybiegłam. Nogi same pokierowały mnie do pokoju chłopaków. Zapukałam. Otworzył mi zaspany Niall.
- Boże Miranda co ty tu robisz?- nie zadawał więcej pytań jak zobaczył mnie płaczącą. Po prostu wpuścił mnie do środka i pozwolił usnąć spokojnie obok jego boku.

sobota, 15 września 2012

4. Rozdział


Zayn chwilę się we mnie wpatrywał i powiedział.
- Oj dobra, może zakopiemy topór wojenny?
- A może nie? Nam jest tak dobrze nie sądzisz Midnight?- Max podał mi jasno fioletowy płyn zamknięty w buteleczce. Wypiłam jej zawartość i odstawiłam przedmiot na stoliczek obok łóżka.
- Co tak nagle zebrało ci się na przyjaźń z nami?- spojrzałam na chłopaków stojących przy drzwiach.
- Nie od razu przyjaźń, ale mogli byśmy nie wchodzić sobie w drogę.- wtrącił się Harry.
- A czy my wam w drogę wchodzimy?!- zbulwersował się Max. Dobrze rozumiem jego złość bo to zawsze oni nas zaczepiają.
- Styles oducz się kłamać.- usłyszeliśmy donośny głos zza pleców.- Bardziej chodziło mi o to abyście zaczęli się dogadywać.
- Ale po co dyrektorze, jaki to ma cel?- zapytał Louis
- Trzy słowa: Bal Przesilenia Jesiennego.
- Ale co z nim?- zaczęłam się dopytywać w końcu bale z okazji przesileń są bardzo ważne i nie rozumiem po co pan Higgins im o tym mówi przecież to tajemnica w której udział biorą wybrańcy.
- Rada Najwyższych Władców Żywiołów zdecydowała, że tym razem na uroczystość mają przybyć osoby z mocą: ognia, wody, ziemi i powietrza. Oczywiście ty i Wight też idziecie.- dyro tak po prostu wyszedł. Byłam w szoku. Jak można niewtajemniczonych tam wprowadzać. Rozmyślania przerwał mi Louis.
- Co to ten bal?
- Przyjdźcie wszyscy za 30 minut do biblioteki to wam wytłumaczymy.- odezwał się Max, chłopacy wyszli.
- Musimy im przekazać całą wiedzę w miesiąc.- szepnął. Wiedziałam o co mu chodziło, my przygotowywaliśmy się jeszcze zanim poszliśmy do szkoły. Westchnęłam.
- Choć zbieramy się.- poszliśmy do swojego pokoju. Odświeżyliśmy się i udaliśmy w umówione miejsce. Zanim przyszli tamci zdążyliśmy jeszcze zebrać potrzebne księgi na temat przesileń.
- Hej Miranda jak tam?
- Siemka Li, a dobrze a u ciebie?
- Też spoko.- uśmiechnął się do mnie co najwidoczniej nie spodobało się Max'owi bo walnął grubym tomem w drewniany stół.
- Zaczynajmy mamy mało czasu.
- Racja.- przytaknęłam, reszta paczki Liam’a również zasiadła do okrągłego stolika.
- To tak.- wstałam i zaczęłam tłumaczyć.- Bale z okazji przesileń odbywają się cztery razy w roku. Zaproszenia dostają tylko wybrani, więc nie wiem po co wy tam ale dobra. Na uroczystości obowiązuje odpowiedni strój i etykieta. Jeden niewłaściwy ruch i można wywołać wojnę. Dlatego lepiej nic nie róbcie, z nikim nie rozmawiajcie i nie oddychajcie. Od jutra zostaniecie zwolnieni z czterech ostatnich lekcji.- przerwał mi wybuch ich radości.
- Super więcej wolnego.- darli się.
- Wręcz przeciwnie próby będą trwały do dwudziestej. No i Harry ciebie oraz Alex to nie obowiązuje.- uświadomił ich Max.
- Co?! Dlaczego nie idę?- zezłościli się Hazza i Alex.
- Bo potrzebni są nam tylko pojedynczy przedstawiciele.- dodałam.
- Nie fer.- lamentowała Springht.
- Nie płacz Bambie Zayn może wziąć cię jako osobę towarzyszącą.- po raz pierwszy od sześciu lat powiedziałam do niej Bambie.
- JJ.- wyszeptała. Jak ja tego dawno nie słyszałam, zawsze byłam Midnight, tylko dla niej JJ. Jakoś tak wyszło, że wpadłyśmy sobie w ramiona i zaczęłyśmy się nawzajem za wszystko przepraszać. Dzisiejsza próba nawet się nie zaczęła bo przegadaliśmy cały wieczór.
- Tylko pamiętajcie macie do jutra wybrać partnerki albo idziecie solo.- przypomniał im Max i rozeszliśmy się do pokoi. Jak co wieczór poszliśmy na patrol. Jak wróciliśmy była dwudziesta druga, umyłam się, kiedy miałam kłaść się spać ktoś zapukał do drzwi. Wygramoliłam się z ciepłego łóżka, bo Max się mył. Za drzwiami zobaczyłam o dziwo Malik'a i Horan'a.
- Hmm?- zapytałam opierając się o framugę.
- Bo ja, tenn teges, chciałem się ciebie zapytać jakie... Jakie kwiaty lubi Alex?- wymruczał pod nosem Zayn.
- Tulipany, Bambie kocha tulipany.- westchnęłam.- A ty co eskorta?- pytanie skierowałam do Niall'a który dziwnie się na mnie patrzył.
- Mmmm fajna piżamka. A tak w ogóle to byś nie poszła ze mną na ten bal?- powiedział całe zdanie na jednym wdechu, opuścił głowę i się słodko zarumienił.
- Huh Niall ja mam już stałego partnera.- odpowiedziałam przepraszającym tonem.
- No dobra to chyba tyle, pa do jutra.- Malik pociągnął smutnego Horan'a w stronę ich pokoju. Zamknęłam drzwi i poszłam spać. Zanim zamknęłam oczy widziałam jeszcze jak Max kładzie się do łóżka.

wtorek, 4 września 2012

3.Rozdział

 
Rano wstałam o siódmej i obudziłam tego mojego śpiocha.
- Max.- szepnęłam.- obudź się, już siódma dwadzieścia.- odpowiedział mi mruknięciem. Nie chciałam wyjść na małpę, ale wylałam na niego szklankę zimnej wody. Zaczął się drzeć i fohnął się. Poszłam więc sama na śniadanie. Dosiadłam się do El i Danielle.
- Hej, co tam?
- Nic ciekawego, a tam?- El pochłonęła właśnie kolejny kęs kanapki. Opowiedziałam im o wczorajszym spotkaniu z Liam'em, na dźwięk imienia chłopaka Dan cała się rozpromieniła.
- Danielle, co ty tak się zaczęłaś cieszyć?- spojrzałyśmy na nią z Eleanor podejrzliwym wzrokiem. Brunetka zarumieniła się i odpowiedziała cicho.
- Nie mówcie nikomu ale podoba mi się Liam.- przecież ona jest od niego pięć lat starsza.
- Miłość nie wybiera Dan.- Cander poklepała ją po ramieniu.
- Ale ja jestem nauczycielką a on uczniem.- załamała się. Wtedy właśnie oświeciło mnie.
- Jesteś nauczycielką, ale moją, nie jego.- klasnęłam w dłonie tak głośno że cała stołówka się na mnie spojrzała.
- Nie rozumiem cię.- powiedziały równo. Zaczęłam im tłumaczyć. Po chwili wszystko zrozumiały i jak trzy idiotki zaczęłyśmy się śmiać. Niestety przerwał nam dzwonek. Powlokłam się na NMS. Zdążyłam usiąść.
- Miranda mogę cię poprosić o pomoc?- zapytała pani Smith. Ponownie wstałam i wzięłam kilka zwiniętych plansz z magicznymi zwierzętami. Zaniosłam je na zaplecze i zaczęłam układać na pułkach. Niechętnie wróciłam do sali. Lekcje dłużyły mi się niemiłosiernie. Dopiero o dwunastej kiedy miałam mieć zajęcia z walki ożywiłam się. Przebrałam się w wygodne dresy, czarny stanik sportowy oraz na plecy założyłam katany na dwóch skórzanych pasach krzyżujących się na mostku. Wyszłam na błonia.
- Siemka koteczku.- oh jak ja dobrze znam ten głos. Odwróciłam sie do Styles'a ze słodkim uśmiechem.
- Czego chcesz misiaczku?
- Porozmawiać. No więc Miranda mam takie pytanie, czy...- złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.- umówisz się ze mną?- jego uwodzicielski ton zwiódł niejedną dziewczynę ale ja jestem inna. Przybliżyłam głowę do jego ucha, tak aby widzieć jego tważ.
- Powiedz Malikowi, że przesadza z perfumami.- chciałam odejść.
- Tu nie ma Zayna.- próbował mnie zatrzymać. Podniosłam mały kamyk i rzuciłam w koronę starej lipy. Usłyszałam głośny krzyk i i spojrzałam na zaszokowanego Hazzy.
- Z kąt ty...- przerwałam mu śmiechem.
- Kpisz czy o drogę pytasz? Jestem łowcą, myślałeś że nic nie wiedziałam?- zostawiłam go z mętlikiem w głowie. W końcu dotarłam na miejsce. Max nie odezwał się do mnie.
- A więc dziś poćwiczymy walkę, kto pierwszy się podda, przegrywa. Start!- więcej nie potrzebowaliśmy. Zatopiłam ostre pazury w ziemi, skoczyłam. Wilcze łapy przygwoździły mnie do ziemi. Nie poddawałam się, zadrapałam go na boku. Puścił mnie ale nie na długo. Po niespełna dwudziestu sekundach czułam jak jego kły zatrzymują się na moich łopatkach. Jak chce się bawić w gryzienie to dobra. Zmieniłam się w wilka. Walka zaczęła się na nowo. Zatraciłam się w skokach i unikach. Nie wiem jak i kiedy ale przypadkiem przenieśliśmy bitwę na teren gdzie ćwiczyły klasy "Ognia" oraz "Ziemi". Właśnie turlaliśmy się po ziemi obdarowując licznymi ugryzieniami, a także zadrapaniami. W równym momencie przemieniliśmy się w ludzi. Klęczałam na jego klatce piersiowej z rękami opartymi po obu stronach głowy najlepszego przyjaciela. Wokół nas zebrało się kółko gapiów.
- Max, Miranda! Żyjecie?- nauczyciel przedzierał się przez tłum.
- Tak proszę pana.- odpowiedział mu Max. Dobrze widziałam błysk w jego oczach, to nie koniec. Odwrócił nas tak że teraz to ja leżałam pod nim. Max dzierżył w ręku moją katanę, które ostrze wbił obok mojej głowy. Skuliłam nogi i jak kangur odepchnęłam od siebie blondyna. Wstałam, wzięłam katany. On poczynił to samo. Ścieraliśmy się jeszcze około godziny. Nasze ciała same zaczęły protestować, ale co się dziwić byliśmy nieźle poharatani.
- Dzieciaki starczy bo się, pozabijacie.- nauczycie wtargnął kiedy mieliśmy zadać sobie kolejne ciosy.
- Powiedział pan " Kto pierwszy się podda, przegrywa."- zacytowałam go. Max tylko mi przytaknął.
- Następnym razem sprecyzuję, a teraz Malik, Styles, Tomlinson zaprowadźcie ich do pielęgniarki.- polecił naszym wrogom. Prychnęłam i spróbowałam wstać. Niestety moje starania legły w gruzach.
- Musiałeś.- spojrzałam z wyrzutem na Max'a którego ręce były przewieszone przez szyje Louis'a i Harre'go.
- No ba, nie trzeba było zaczynać rano.- poczułam jak Malik mnie podnosi.
- Prawie mnie zabiłeś tylko dlatego bo wylałam na ciebie szklankę wody.- słyszałam jak chłopacy wybuchają śmiechem. Do końca drogi nikt się nie odezwał.
- Dzięki, za pomoc.- uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co im dziękować Midnight bez rozkazu nic by nie zrobili.- Max powlókł się do małej skrzyneczki z eliksirami, często tu bywaliśmy więc już dobrze znaliśmy gabinet.
- Ej!- wydarł się Zayn.
- Co "Ej" tak a prawda byście nam nie pomogli.- prychnęłam.